Przypomnijcie sobie sytuację sprzed roku czy dwóch/trzech
lat wstecz. Podwyżki cen paliwa były doskonałą wymówką do podwyżek cen towarów,
a zwłaszcza żywności.
Sposób działania jest bardzo prosty. Piekarz piecze chleb, a
następnie go transportuje do piekarni oddalonej na przykład o 20 kilometrów.
Nie trzeba daleko szukać, w samym Poznaniu jest przynajmniej kilka piekarń,
które swoje centrum mają w Mosinie i okolicy, a sklepy w Poznaniu.
Część ceny chleba stanowią koszty transportu i jest to oczywiste,
bo wypieki trzeba dowieźć, a firma ma zarabiać, a nie przynosić straty.
Podwyżki cen paliw, które są ważną, ale nie jedyną ceną składową cen transportu,
odbijały się na cenie produktu na półce.
Każda podwyżka cen paliw była odkąd sięgam pamięcią szeroko
komentowana w mediach, a jeszcze bardziej odczuwalna w portfelu.
Teraz mamy sytuację dokładnie odwrotną. Ceny paliw spadają i
to mocno. Te są najniższe od pięciu lat, a wszystko wskazuje na to, że
popularna PB95 zejdzie poniżej 4zł! Niestety ale tylko stacje paliw chętnie
obniżają ceny – dlaczego? Bo więcej zarabiają na sprzedawanej żywności niż
paliwach. Klient, który mniej pieniędzy zostawi przy dystrybutorze, chętniej
wyda je w sklepie.
Co jest oczywiste, spadek cen paliw bardzo korzystnie odbija
się na mniejszych kosztach transportu. Dlaczego więc jako klienci nie odczuwamy
tego w portfelach? Pamiętacie ceny chleba sprzed 5 lat, kiedy cena PB95 miała
podobny poziom? Obecnie bochenek chleba nadal często kosztuje w okolicy 2zł,
mimo zdecydowanie niższego kosztu transportu. Dlaczego media tradycyjne nie
raczą skomentować szeroko tej sytuacji?
0 komentarze:
Prześlij komentarz